sobota, 7 lipca 2012

wiśniowy chłodnik

Na dworze jest dziś chyba z milion stopni! Prawdziwy żar tropików lub istne Saint Tropez w zachodniej Polsce:)
Nie zamierzam jednak narzekać, bowiem mam jeszcze w pamięci tegoroczną zimę i moje modły o kilka ciepłych dni.

No to mam, co chciałam!

W takie dni nie sposób myśleć o tradycyjnym obiedzie, choć nie raz zdarzyło mi się (subtelnie lekceważąc prognozę pogody) zaserwować gorącą pieczeń tudzież rozgrzewający barszcz:) 

Ale nie dzisiaj, Kochani!

Zainspirowana przepisem, sygnowanym przez Roberta Makłowicza, który wpadł mi w ręce w jednej z sieci supermarketów, postanowiłam ugotować mój pierwszy w życiu chłodnik!


Wybrałam się zatem na zakupy, w poszukiwaniu niezbędnych składników.

Sobota jest jednym z moich ulubionych dni, kiedy mam w końcu okazję trafić na lokalny targ. Dziś zewsząd atakowały wiśnie, czereśnie, maliny, porzeczki, jagody, brzoskwinie, morele......(można było oszaleć ze szczęścia:)) i nie miałam najmniejszej ochoty tego ataku odpierać! 
Wręcz przeciwnie. 
Co rusz podkładałam drugi policzek, a w zasadzie robiłam dodatkowe miejsce w torbie. Jak tak dalej pójdzie, będę musiała zainwestować w wózek na zakupy (albo w tragarza:)).

Tak czy owak, nabyłam drogą kupna niezbędne:

  • wiśnie (1 kg)
  • goździki (5 szt.)
  • cynamon (szczypta - ok. 0,5 łyżeczki)
  • czerwone, wytrawne wino (200 ml)
  • cytrynę (sok z 1 szt.)
  • cukier (130 g)
  • jajka (2 żółtka)
  • śmietankę kremówkę (200 ml)
  • wodę (800 ml)
  • sól (szczypta)
i zabrałam się do gotowania.

Włożyłam do garnka wypłukane i wydrylowane wiśnie. Dodałam wodę, wino, sok z cytryny, cukier, sól, goździki oraz cynamon. Zagotowałam, a następnie trzymałam na "małym ogniu" przez ok. 20 min. Po tym czasie wyjęłam łyżką cedzakową połowę wiśni, a resztę zmiksowałam blenderem.
Odczekałam, aż zawartość garnka lekko przestygnie.
W misce wymieszałam śmietankę z żółtkami i dodawałam bardzo powoli, łyżka po łyżce nadal ciepłą, lecz nie gorącą zupę (nie chcąc, by zawartość miski się ścięła). 
Następnie przelałam powoli zawartość miski do garnka z zupą, cały czas mieszając. Dodałam jeszcze ok. 2-3 łyżeczki cukru (należy go dodać wg własnego uznania). Ostudziłam, wstawiłam do lodówki.

Zjadłam:) Teraz pozwolę sobie być nieskromna - Mmmmhhhhhhhhhhhh...pycha!!





Teraz zabieram koc i książkę i zmykam na rowerze nad jezioro!! Pa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie zastanawiaj się - pisz. Czekam na Twój komentarz. Jeśli komentujesz anonimowo podpisz się proszę imieniem lub nickiem.
Dziękuję za Twój komentarz i odwiedziny na moim blogu.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...