czwartek, 26 lipca 2012

spaghetti napoletana (w wersji z mięsem)

Miało być filmowo. To będzie.

Rozmawiając ostatnio z jedną z moich koleżanek na temat fajnych filmów wartych obejrzenia okazało się, że była święcie przekonana, że moją inspiracją do założenia tego bloga była "Julia i Julia".  Musiałam sprostować jej założenie, ponieważ zaczynając swoją przygodę z blogowaniem nie miałam bladego pojęcia o funkcjonowaniu tego obrazu w dystrybucji filmowej. "Julię i Julię" obejrzałam dopiero niedawno, własnie z polecenia Hani. Wszyscy, którzy go widzieli wiedzą, że Meryl Streep przeszła samą siebie, a scena, w której uczy się siekać cebulę spowodowała u mnie atak śmiechu (wręcz konwulsji) i ból mięśni brzucha przez następne 2 dni:)  Zatem wszystkim, którzy jeszcze go nie widzieli - gorąco polecam.

Inne spojrzenie na jedzenie wywołał u mnie jednak film, którego spora część dotyczy nie tyle gotowania, co celebrowania aktu jedzenia oraz delektowania się smakiem i zapachem potraw. Chodzi o "Jedz, módl się, kochaj" z Julią Roberts, a w szczególności pierwszą jego część - której akcja rozgrywa się w słonecznej Italii. Sposób w jaki pokazane są tu restauracje, małe zatłoczone knajpki, sposób jedzenia i radości jaką to wywołuje u ludzi po prostu uderzył mnie i później nic już nie było takie samo.

Odnoszę wrażenie, że kuchnia włoska uchodzić może za dość pospolitą, gdyż pełno jest wszędzie pizzerii, spaghetterii itp. ale sami zapewne przyznacie mi rację - trafić na pizzę lub makaron z prawdziwego zdarzenia (nie wydając przy okazji fortuny), wcale nie jest tak prosto.

Nie jest też może zbyt wyrafinowana, a już na pewno nie tak elegancka jak kuchnia francuska, ale za to (w moim odczuciu) tak jak żadna inna kuchnia pozwala cieszyć się potrawą w gronie najbliższych. Najzwyczajniej w świecie ma moc zbliżającą ludzi do siebie (prawie jak pewna fioletowa czekolada - ale o tym przy innej okazji).



Oto moja wersja spaghetti napoletana, którego przepis znalazłam w serii wydawniczej  "Podróże kulinarne" dla Rzeczpospolitej - "Kuchnia włoska - tradycje, smaki, potrawy".
Troszkę go zmodyfikowałam - z racji dodania przeze mnie mięsa. Napoletana w naturze (oryginale) występuje bez mięsa - i jeśli tylko pominiecie tą część zamieszczonego przeze mnie przepisu - danie to równie dobrze smakuje i przyjemności może zaznać także wegetarianin:)

Składniki:
porcja dla 3 osób
czas przygotowania: 40 min.
stopień trudności: łatwy, średni, trudny
ilość zużytych naczyń: 5 + talerze i sztućce

  • makaron spaghetti (jak dla Mistrza i mnie - pół paczki)
  • 1 łyżka oliwy
  • 1 łyżka oleju
  • 1 mała drobno posiekana cebula
  • 2 rozgniecione ząbki czosnku
  • 425 g (1 puszka) pomidorów z puszki
  • 0,25 szklanki przecieru pomidorowego
  • 1 łyżeczka białego cukru
  • garść suszonego oregano
  • garść świeżej bazylii
  • parmezan (do posypania)
+ część mięsna
  • 250 g mięsa mielonego
  • przyprawa do mięsa mielonego

Zagotowujemy w wysokim garnku dość dużą ilość wody. Gotujemy makaron spaghetti w osolonej wodzie z dodatkiem oleju wg wskazań na opakowaniu makaronu.
Na patelni podgrzewamy oliwę i podsmażamy cebulę na małym ogniu. Dodajemy czosnek, posiekane pomidory, przecier, cukier i oregano. Gotujemy na małym ogniu bez przykrywki przez ok. 10 - 15 min. aż sos zgęstnieje.
Ugotowany odcedzony makaron dodajemy do patelni z sosem i mieszamy.

część mięsna - można pominąć
Na drugiej, rozgrzanej patelni podsmażamy mięso mielone rozdrabniając je drewnianą łyżką lub szpatułką. Doprawiamy dość dużą ilością przyprawy do mięsa mielonego. Gdy mięso będzie gotowe dodaj je do patelni z sosem.

Nałóż makaron z sosem na talerz. Posyp startym parmezanem oraz umytą i porozdzieraną (nie pociętą) bazylią. (tu uwaga - był czas, kiedy nie przywiązywałam wagi do rodzaju sera, którego dodawałam do spaghetti, lecz wierzcie mi, że poczujecie różnicę, jeśli dodacie parmezanu zamiast np. goudy)

Czas na celebrację:)



Wskazane ubrudzenie brody sosem:)

4 komentarze:

  1. Kocham włoską kuchnię i zgadzam się ze spostrzeżeniami:) Danie wygląda pysznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszego filmu nie widziałam, wiec będę musiała nadrobić. Natomiast drugi, faktycznie szczególnie w pierwszej części podbił moje serce! Coś w tym jest w tym Włoskim jedzeniu! Nigdy nie ciągnęło mnie w tamte rejony, ale gdy wreszcie się tam udałam, zakochałam się we Włoszech w pierwszej knajpce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę podróży - mnie jeszcze nie udało się dotrzeć do Włoch, ale mam nadzieję, że niedługo się to zmieni, i będę miała okazję zjeść coś Włoskiego przyrządzonego przez Włochów:)

      Usuń

Nie zastanawiaj się - pisz. Czekam na Twój komentarz. Jeśli komentujesz anonimowo podpisz się proszę imieniem lub nickiem.
Dziękuję za Twój komentarz i odwiedziny na moim blogu.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...