Pozwiedzaliśmy co nieco, zaliczyliśmy tradycyjny wurst i piwo oraz trasę metrem wzdłuż i w poprzek. Było bardzo miło, ale niestety się skończyło.
Powrót do pracy był ciężki. Szczególnie rano, kiedy ni stąd, ni zowąd zadzwonił budzik!
Kawoumilacz był konieczny.
Ciasteczka te wykonałam jeszcze przed wyjazdem. W zasadzie miałam je zabrać ze sobą - taki orzeźwiający akcent na upalne dni.
Gdyby wszystko poszło zgodnie z książkowym przepisem, pewnie tak by się stało. Niestety przepis swoje, a życie swoje... ciasteczka, a w zasadzie krem, nie zdążyły nabrać mocy. Nie ma tego złego - przynajmniej po powrocie do domu czekała na nas w lodówce miła niespodzianka.
Składniki:
porcja: ok. 20 (podwójnych) ciastek
czas przygotowywania: 45 min + czas na stężenie kremu (w moim przypadku wieczność)
stopień trudności: łatwy,
ilość zużytych naczyń: 5
współczynnik bałaganu: mały,
ciastka
- 150 g mąki
- 2 łyżki naturalnego kakao
- 0,25 płaskiej łyżeczki soli
- 125 g miękkiego masła
- 50 g cukru
- 1 łyżeczka olejku miętowego lub kropli miętowych
- 1 duże jajko
nadzienie
- 125 ml śmietany kremówki (tak jest w przepisie, lecz moim zdaniem ten składnik jest zbędny i następnym razem z pewnością go pominę)
- 250 g białej czekolady
- 1 łyżeczka olejku miętowego lub kropli miętowych
W małej misce wymieszaj mąkę, sól i kakao. W dużej (wysokiej) misce utrzyj masło z cukrem na bladożółtą kremową masę. Dodaj olejek/krople miętowe i jajko. Mieszaj do połączenia się składników. Stopniowo wprowadzaj do masy suche składniki miksując na małych obrotach do uzyskania jednolitego ciasta. Uformuj z ciasta bryłę, owiń ją folią spożywczą i wstaw do lodówki na ok. 30 min.
Rozgrzej piekarnik do temp. ok. 190 stopni. Wyłóż dużą blachę papierem do pieczenia.
Na opruszonym mąką blacie rozwałkuj ciasto na placek o grubości ok. 3 mm. Przy użyciu foremek wykrój z niego ciasteczka. Zbierz ścinki, sklej se sobą, ponownie rozwałkuj i wykrawaj ciastka aż do zużycia całego ciasta. Ciasto jest dość lepkie, zatem wygodniej jest wyciągać je z lodówki i wykrawać bezpośrednio przed wyłożeniem kolejnej porcji na blachę.
Rozłóż ciastka na blasze (ja piekłam na 3 razy) w ok. 1,5 cm odstępach. Piecz ok. 8-10 min. (ja używałam "małego termoobiegu"). Dobrze jest w połowie czasu obrócić blachę o 180 stopni.
Po upieczeniu wyłóż ciastka np. na deskę lub płaski talerz do wystygnięcia i stwardnienia.
Nadzienie.
Przepis jest niby prosty jak "konstrukcja cepa", a jednak... :) Wskazują tam: W rondelku na małym ogniu doprowadź śmietanę do wrzenia, następnie zdejmij z ognia i wmieszaj w nią czekoladę i olejek miętowy. Odstaw masę do czasu, aż zgęstnieje, ale nie zestali się całkowicie. Sklej nadzieniem ciasteczka.
Postępowałam zgodnie z zaleceniami, a moje nadzienie za cholerę nie chciało tężeć! Śmietana dobra, czekolada też dobrej jakości (wydawać by się mogło), proporcje zgodne... i nic. Krem zechciał stężeć dopiero po nocy, a po nałożeniu na ciastka i tak wypływał. Okiełznać dał się dopiero po wsadzeniu do lodówki. Gotowe ciastka zresztą również polecam trzymać w lodówce.
Koniec końców - okazało się to nawet pewną zaletą. Ciastka są czekoladowe i intensywnie miętowe. Krem czekoladowo-miętowy nadaje im deliktanej słodyczy i dodatkowego orzeźwienia. Zaserwowane prosto z lodówki w taki upalny dzień jak dziś świetnie spełniają funkcję chłodzącą i relaksującą - a relaks był jak najbardziej wskazany po wcześniejszej burzy krwi z powodu wrednego i nieposłusznego kremu :).
Przepis na ciastka pochodzi z tej książki.
Smacznego.
Mm, cudownie wyglądają. :) Uwielbiam miętowy posmak.
OdpowiedzUsuńJa również bardzo lubię miętowe słodycze!
Usuńkusza mnie te ciastka, oj i to bardzo!:)
OdpowiedzUsuńTo dosyć poprawne politycznie kuszenie;)
UsuńMiętowe? Świetnie, muszą obłędnie smakować! Prezentują się bardzo apetycznie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Polecam spróbować - z poprawką na krem;)
UsuńWyglądają świetnie, choć przyznaję, że ja olejek miętowy zastąpiłabym innym, bo jakoś nie przypadam za tym połączeniem (kiedyś babcia nas tym nagminnie częstowała, smak zakodował się w pamięci ;p). Może cytryna?
OdpowiedzUsuńMyślę, że każdy intensywny smak będzie tu pasował. Polecam testować i modyfikować. Sama pewnie też jeszcze pokombinuję z tym przepisem. A póki co pozostaję miętową maniaczką:)
Usuńna ich widok zrobiłam się głodna:)
OdpowiedzUsuńZnam to uczucie;)
UsuńJestem pełna uznania dla Twojej kulinarnej aktywności, poniedziałki zawsze są trudne dlatego warto je sobie umilać. Piękne ciasteczka!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak! Umilanie to jedna z moich ulubionych czynności:)
UsuńAle cudaki! A wnętrze bardzo interesujące, na miętowe bym nie wpadła! Chyba nawet nigdy nie spotkałam miętowego olejku. To taki sam jak aromaty waniliowe, rumowe itd w tych mini buteleczkach?
OdpowiedzUsuńJa jestem miętowym maniakiem - lubię czekoladki miętowe, kawę miętową, lody, herbatę i ciacha też:) Na olejek nie trafiłam, ale wszelakie apteki są dobrze zaopatrzone w krople miętowe (niecałe 3 zł za buteleczkę) - ja z takich własnie korzystałam.
UsuńNa aptekę bym nie wpadła! :)
UsuńFantastyczne, wyglądają tak kusząco, że chętnie porwałabym Ci 2, albo 3... ;)
OdpowiedzUsuńPorywaj do woli. Ale ostatniego mi zostaw - bo kto jada ostatki, ten piękny i gładki:)
UsuńCzęstuję się jednym. No może dwoma. Nie, nie, trzema ;-D
OdpowiedzUsuńJak to się mówi na zachodzie: be my guest:)
UsuńCoś dla mojej córki - kuchareczki , uwielbia piec ciasteczka :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Cieszę się, że znalazłyście u mnie coś dla siebie. Również pozdrawiam:)
UsuńŚwietne te ciasteczka! Mojej Mamie przypadłyby do gustu, bo uwielbia wszystko co miętowe :)
OdpowiedzUsuńCieszę się zatem, że podzielamy zamiłowanie do mięty:)
UsuńCudny ten kawoumilacz, w dodatku miętowy - pyszności :)
OdpowiedzUsuń