Piątek był dniem, kiedy w ramach wygranego Pakietu VIP uczestniczyłam w dwóch wydarzeniach festiwalowego programu.
Pierwszy miał miejsce w restauracji Toga. Była to degustacja Live cooking, która poświęcona była technice sous-vide (czyt. su vi) w wykonaniu szefowej kuchni – Pani Ewy Michalskiej.
Spotkanie to było o tyle interesujące, że dotychczas nie miałam okazji spotkać się z tym sposobem przyrządzania potraw.
Jak się tego dnia dowiedziałam, sous-vide polega na próżniowym gotowaniu w wodzie o stałej, dość niskiej (jak na obróbkę termiczną) temperaturze, przy wykorzystaniu specjalnego urządzenia.
Dzięki zamknięciu próżniowo np. mięsa/ryby w specjalnych woreczkach zyskujemy pewność, że nie stracą naturalnej soczystości ani koloru.
Wprawdzie przygotowanie jajka, o konsystencji aksamitnej trwało ponad godzinę, a mięsa może zajmować nawet 3 doby(!), o tyle przygotowanie ryby w tej technice zajmuje ok. 15-20 minut i można równie dobrze stosować tę metodę w domowym zaciszu.
Degustacja obejmowała:
- jajko o konsystencji aksamitnej
czas przygotowania w sous-vide ok. 1 godziny, a jajko w środku miało jednolitą konsystencję - zarówno białko jak i żółtko były delikatnie ścięte, ale nadal luźne - aksamitne (powiedzmy, że galaretowate).
- łosoś świeży i wędzony na sałacie z malinami, brzoskwiniami, borówkami z pikantnym dressingiem z czosnkiem w zalewie
czas przygotowania ok. 20 min. Mięso łososia miało naturalny pomarańczowo - różowy kolor - z rozpędu można by pomyśleć, że jest surowy. Łosoś w niczym nie przypominał tradycyjnie gotowanej ryby - był niezwykle delikatny, wręcz rozpływający się ustach a przy tym bardzo wyrazisty i otulony przyprawami.
Zdecydowanie powiem, że był to najlepszy łosoś jakiego kiedykolwiek jadłam (a jest to jedna z moich ulubionych ryb). Dla nieprzekonanych dodam, że łosoś przygotowywany tą techniką nie sprawia wrażenia tłustego (co dzieje się np. przy smażeniu).
- polędwiczka wieprzowa na puree z cukinii i masła truflowego
czas przygotowania znacznie dłuższy, bo kilka lub kilkanaście godzin. Efekt? Delikatna i niezmiernie soczysta polędwiczka na niebiańskim puree, które sprawiło, że byłam oszołomiona smakiem.
Być może sous-vide brzmi kosmicznie i skomplikowanie, a zdjęcia nie oddają smaku, ale wierzcie mi, że degustowany przeze mnie zarówno łosoś (świeży i wędzony), jak i polędwiczka wieprzowa po prostu rozpływały się w ustach.
Dania były nieprzekombinowane, a ich zdecydowaną zaletą była prostota.
Nie ukrywam, że wybierając się na tą degustację byłam pewna obaw o to, że będzie sztywno i bardzo poważnie, wręcz patetycznie. Okazało się jednak, że Właściciel wraz z Panią Żoną są pasjonatami tych alkoholi, potrafiącymi w niebanalny i pełen radości sposób opowiadać o tych niezwykłych trunkach.
Smakowanie zaczęliśmy od win - reńskiego białego, poprzez różowe, do czerwonego Fut de Chene, które dzięki zabawnej historii z udziałem uczestników wieczornego spotkania, zostało ochrzczone przez koleżankę Julię mianem "Stopy Czejena" .
Atmosfera ulegała dalszemu rozluźnieniu przy nalewkach produkowanych wg własnych receptur przez Właścicieli lokalu.
Próbowaliśmy nalewki wiśniowej, kominkowej (idealna na zimowe wieczory), leśnej rapsodii (malina, jagoda, brzoskwinia) i smorodinówki (dzika odmiana czarnej porzeczki), ale mnie najbardziej przypadła do gustu nalewka dąbrowicka przygotowana ze śliwek.
Wieczór był bardzo długi, bo rozeszliśmy się ok. 2 w nocy, ale niezwykle przyjemny.
W pamięci na długo zostaną mi zaznane tego dnia smaki.
Relacja z trzeciego i czwartego dnia VI OFDS już wkrótce!
Martusiu, jak miło! lubię czytac takie relacje. miałaś naprawdę przyjemne spotkania z kuchnią ;]
OdpowiedzUsuńO tak! Było naprawdę świetnie. Niezapomniane wrażenia:)
Usuń